sobota, 29 listopada 2014

Droga wielu wyborów

Pamiętam bardzo dobrze chwilę, kiedy pierwszy raz usłyszałam termin Asatru. Było to przypadkiem, słowo padło w opowiadaniu przyjaciela. Nigdy wcześniej nie interesowałam się ani mitologią germańską, ani nawet okresem historii w której kult Asów i Wanów był w pełnym rozkwicie. Później sprawy potoczyły się bardzo szybko. Tak jakby w chwili, kiedy ja spojrzałam w kierunku bogów, oni również spojrzeli w moją stronę i nagle zaczęłam dostrzegać ich działanie w otaczającym mnie świecie. Zaczęłam czytać na temat politeizmu germańskiego, później rozmawiać z ludźmi go praktykującym. Poznałam zasady znane jako 9 cnót i odkryłam, że są to również moje zasady, których może nie zawsze dotąd przestrzegałam, ale które chciałam dla samej siebie wprowadzić do swojego życia. Teraz od tej chwili mija półtora roku – wciąż mogę być postrzegana jako neofitka, wciąż staram się uczyć i doświadczać. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, którym wiele zawdzięczam. Jeszcze więcej zawdzięczam bogom. Dalej odkrywam różnorodność tego systemu wierzeń, wciąż zachwycam wolnością jaką on daje.

Myśl o napisaniu tego artykułu towarzyszy mi już od dawna. Chce w nim pokazać, jak odmienni jesteśmy. Czcimy tych samych bogów, hołdujemy zbliżonym zasadom – lecz każdy z nas sam decyduje o tym, jak je interpretować. Ta religia zmusza do myślenia i jest to fenomen, który warto docenić i pokazać. Z tej przyczyny przeprowadziłam serię krótkich wywiadów wśród znajomych, by móc zaprezentować ich punkty widzenia.

Lukasz jest słusznej postury mężczyzną o ujmującym spojrzeniu i brodzie na widok której niewiasty mdleją z zachwytu. Ma 29 lat i serwisuje elektronikę górniczą. Był pierwszą osobą którą postanowiłam przepytać, głównie dlatego, że nigdy nie rozmawiałam z nim na tak poważne tematy.

Od jak dawna trwa Twoja więź z Asami i/lub Wanami?

Znaczy się?

Od jak dawna jesteś asatryjczykiem*?
Z rodzimowierstwem i poganizmem jako takim zetknąłem się po raz pierwszy 12 lat temu, a żeby coś działaś i to pod stricte asatru to z trzy lata.
 
Coś jeszcze czy dodać następne pytanie?
Może to, że mam niechęć do jakiej formy organizacji .

Jakimi słowami, jaką nazwą określasz swój system wierzeń?
Nie określam, bo najbliżej mi do agnostycyzmu. Nie poszukuje boga/bogów jako tako takich.
Czyli Asatru* postrzegasz raczej jako system etyczny?
Czy etyczny... Etykę ma każdy w sobie. Bogów traktuje jak wzory postaw, archetypy. Jako nosicieli cech, które podziwiam i chcę w sobie umacniać. Bardziej jako szlachetnych przodków i nauczycieli, niż jako absoluty i istoty duchowe.

Co jest według ciebie w nim najważniejsze?
Wolność, wolność interpretacji i dopasowania. To, że nikt nie narzuca mi z góry określonego światopoglądu czy też nie podaje na tacy rozwiązania instant.

Jaką radę dałbyś/dałabyś osobie która stawia pierwsze kroki na tej ścieżce?
Pytaj, bądź sobą i dociekaj. Nie daj się wstawić w sztywne ramy i przede wszystkim: nikt nie może Ci mówić w co i jak masz wierzyć. 
 
Łukasz "Troll" Kostecki

Był to pierwszy wywiad i nie miałam jeszcze ostatecznie sformułowanych pytań, dlatego w celu doprecyzowania użyłam nazwy którą uważałam za najbardziej rozpoznawalną. Odpowiedzi nieco mnie zaskoczyły. Nie spodziewałam się od razu napotkać na punkt widzenia tak odmienny niż mój własny. Jednak nie da się zaprzeczyć, że wśród bogów panteonu germańskiego da się odnaleźć postacie archetypowe i wzory. Czytając materiały źródłowe, jak eddy i sagi, natykamy się na opisy sytuacji w których konieczne jest dokonanie wyborów, wykazanie się honorem, mądrości, odwagą lub sprytem. Tak samo jak w życiu. Bogowie nie są istotami wszechmocnymi, bez skazy i zmazy – tak jak my napotykają na różne przeciwności losu i wykorzystują swoje atuty by wyjść z opresji. Przy czym ważne jest że „etykę każdy ma w sobie” - naśladowanie nie jest więc kalkowaniem zachowań, a raczej odnajdowaniem w nich tego co jest według nas moralnie słuszne. Mając szeroki wybór różnych postaw, każdy może odnaleźć tą, która najbardziej mu odpowiada w roli wzoru do naśladowania. Pojęcia etyki i moralności przewijać się będą jeszcze w kilku przeprowadzonych przez mnie wywiadach. Choćby w wypowiedzi następnego przepytanego przeze mnie ochotnika.

Bartek to jeden z pierwszych asatryjczyków z którymi blotowałam, także jeden z pierwszych przeze mnie poznanych na organizowanym przez niego Spotkaniu pod Młotem w krakowskim Starym Porcie. Długowłosy, szczupły, pamiętam że powitał mnie dramatycznie wypowiedzianą kwestią „twój wyrd napisany (a może utkany? Pamięć mnie w tym miejscu zawodzi) został”, po czym wszyscy troje – był z nami jeszcze jeden chłopak z Krakowa – zaśmialiśmy się radośnie. To było wówczas największe spotkanie asatru w Starym Porcie. Wspominam te czasy ze sporym sentymentem.

Ile masz lat?
Dwadzieścia cztery.

Czym się obecnie zajmujesz?
Studiuję i pracuję jako barman.

Jakimi słowami, jaką nazwą określasz swój system wierzeń?
Najkrótsza i najprostsza to asatru. Dłuższa - pogaństwo germańskie/skandynawskie.

Kiedy pierwszy raz o nim usłyszałaś/usłyszałeś?
Jakoś w kwietniu 2012 roku.

Co jest według ciebie w nim (Asatru) najważniejsze?
Etyka, która jest bardziej "ludzka" niż w religiach monoteistycznych, pojęcie honoru.

Jaką radę dałbyś/dałabyś osobie która stawia pierwsze kroki na tej ścieżce?
Dystans do wszelkich tekstów dotyczących asatru, które nie są tekstami źródłowymi. Większość anglojęzycznych tekstów pochodzi z USA, gdzie asatru jest bardzo zróżnicowane, od skrajnie prawicowego po synkretyczne. Najlepiej czytać eddy i sagi, i interpretować je samemu. Uważać należy także na wszelkie autorytety.

Bartek z Krakowa

Rada jaką Bartek dał na zakończenie jest moim zdaniem bardzo istotna. Żyjemy w czasach, w których każdy może publikować co zechce, często bez jakiegokolwiek weryfikowania, opierając się jedynie na własnych doświadczeniach. W żaden sposób nie zamierzam umniejszać tu znaczenia własnych odczuć autorów tego typu tekstów, ale czytelnik powinien być czujny, weryfikować, sprawdzać. Opierając się na zdaniu jednej tylko osoby można poważnie się pogubić. Nie wolno więc rezygnować z myślenia, oparcie się na zgrabnie napisanej publikacji zaniechać szukania u źródła. Mamy to szczęście, że do naszych czasów przetrwały bardzo kompletne w porównaniu do wielu religii politeistycznych opisy życia bogów, stworzenia i zapowiadanego końca świata. Powinniśmy z tego korzystać, samemu czytając i interpretując. Zapewniam zresztą, że poza momentem wyliczania imion alfów lektura ta ani przez chwilę nie będzie monotonna, a w tekstach można znaleźć wiele wciąż aktualnych rad. Kto nie wierzy, niech przeczyta choćby sam „Havamal”.
Do bogactwa zachowanych źródeł odnosi się też następna zapytana przeze mnie osoba. Dachsa poznałam w drodze na thing założycielski Stowarzyszenia Asatryjskiego Midgard. Gdyby nie on,nigdy bym na nie nie dojechała. Zawdzięczam mu nie tylko dojazd na miejsce spotkania, ale też możliwość zjedzenia z wszystkimi, bo byłam wówczas w naprawdę ciężkiej sytuacji finansowej i nie było mnie stać na wykupienie obiadu. Dachs ma czterdzieści lat i zarządza projektami w dużej korporacji.

Jakimi słowami, jaką nazwą określasz swój system wierzeń?
Asatru albo politeizm germański.

Kiedy pierwszy raz o nim usłyszałaś/usłyszałeś?
Ok. 4-5 lat temu.

Co jest według ciebie w nim (systemie wierzeń) najważniejsze?
Wartości, które dla ułatwienia można nazwać szlachetnym cnotami, uproszczenie, ale akceptowalne.
Jaką radę dałbyś/dałabyś osobie która stawia pierwsze kroki na tej ścieżce?
Trzeba zdecydować, czy chce się żyć zgodnie z wartościami Asatru, czy tylko sobie po czarować... albo bawić w Marvela. Asatru to najkompletniejszy znany system religijny pogańskiej Europy i nie ma nic wspólnego z ezoteryką. To religia wojowników i ludzi honoru, a nie zabawa zaklęciami... Dachs ostrzega - przed przystąpieniem, skonsultuj się... sam ze sobą.

Dachs

Politeizm germański to jednak nie tylko czytanie tekstów źródłowych i ich interpretacja. To jak najbardziej żywa religia, której ważną częścią jest aspekt społeczny. Równie ważne jak sposób postrzegania bogów i żywione do nich uczucia są więzi jakie powstają wewnątrz tej społeczności. Wbrew pozorom nie zawsze są to „pozytywne” relacje – są wśród nas przyjaciele, są też wrogowie, bracia krwi i małżeństwa. Za swoje zachowanie nie odpowiadamy przed bogami – przynajmniej nie tylko, ponieważ i to się zdarza – ale gównie przed ludźmi którzy nas otaczają. Nie tylko innymi wyznawcami germańskich bogów, ale treż tymi, którzy o nich nawet nie słyszeli. Na te aspekty zwrócił uwagę kolejny mój rozmówca.

Wiktor jest osobą która pozostaje zawsze w ruchu. Nie ma chwili, w której nie ćwiczyłby wypadów, sprawia wrażenie że woli biegać niż chodzić, nawet jeśli przez to musi pokonywać trasę dwa razy, by dołączyć do towarzyszących mu osób. Jest przy tym bardzo zorganizowany, wyważony w wygłaszaniu opinii. Ma dwadzieścia dwa lata.

2. Czym się obecnie zajmujesz?
Pracuję jako informatyk w amerykańskiej korporacji spożywczej. W czasie wolnym od pracy największą wagę przywiązuję do szermierki klasycznej, zwanej także pojedynkową - trenuję ją od kilku lat, a aktualnie przygotowuję się do kolejnych mistrzostw Polski.

3. Jakimi słowami, jaką nazwą określasz swój system wierzeń?
Najczęściej posługuję się popularną nazwą "Asatru". Zdaję sobie sprawę, że ma swoje wady, ale jego etymologiczne znaczenie sprawia, że idealnie nadaje się na nazwę tej religii, a jest przy tym szeroko rozpoznawalne. Czasami określam się też jako "rodzimowierca germański", podkreślając, że w starożytności żyły na tych ziemiach ludy germańskie, również czczące Asów.

4. Kiedy pierwszy raz o nim usłyszałaś/usłyszałeś?
Około 2010 roku, byłem wtedy w liceum. Interesowałem się już mitologią nordycką, więc prędzej czy później musiałem trafić na jakieś wieści o związanej z nią żywą religią.

5. Co jest według ciebie w nim (systemie wierzeń) najważniejsze?
Honor i przeznaczenie oraz to, w jaki sposób sprawy te wiążą się ze sobą nawzajem, z bogami oraz z więzami międzyludzkimi - na czele z więzami krwi i przyjaźni.
Oczywiście nie uważam tego za rzecz obiektywną, a swoją odpowiedź uważam za wysoce niedoskonałą - ale jest to częściowo spowodowane pytaniem z rodzaju tych, na które trudno się odpowiada (jest niemal tak głębokie i niejednoznaczne, jak sztandarowe pytanie o sens życia ).

6. Jaką radę dałbyś/dałabyś osobie która stawia pierwsze kroki na tej ścieżce?
Nie szalej i nie spiesz się z braniem na siebie zobowiązań, które by cię wiązały przez długi czas - najpierw porządnie się we wszystkim zorientuj.
Wiktor
Rade tę można by polecić wszystkim, nie tylko Asatryjczykom. Wielu ludiz przecież składa obietnice w pośpiechu – a później czas i możliwości weryfikują to, czy zdoła się z niej wywiązać.

Zupełnie inne wartości na pierwszym miejscu wyciemniła Paulina. Jest to kolejna osoba którą poznałam na thingu założycielskim. Nosi niesymetryczne fryzury i lubi stempunkowe akcenty. Ma trzydzieści dwa lata, z zawodu jest redaktorem wydawniczym, copywriterem oraz nauczycielem polonistą. Zajmuję się także wychowywaniem siedmioletniego syna.

Jakimi słowami, jaką nazwą określasz swój system wierzeń?
Rodzimowierstwo germańskie. Jednak dla uproszczenia w potocznym języku używam tego określenia zamiennie z terminem asatru.

Kiedy pierwszy raz o nim usłyszałaś/usłyszałeś?
To dość trudne pytanie. Zależy, co należy uznać za "pierwsze usłyszenie". O ogólnie pojętych wierzeniach germańskich czytałam z zainteresowaniem już blisko dwadzieścia lat temu i odnajdywałam w nich "coś swojego", natomiast z opisami współczesnych organizacji asatryjskich spotkałam się ok. 5 lat temu. Z grupami polskich współwyznawców zaczęłam spotykać się ok. 3 lat temu.

Co jest według ciebie w nim (systemie wierzeń) najważniejsze?
Według mnie to kwestia bardzo indywidualna. Dla mnie najważniejszy jest sposób widzenia i rozumienia świata, jego ogólnej konstrukcji oraz kwestie związane z etyką.

6. Jaką radę dałbyś/dałabyś osobie która stawia pierwsze kroki na tej ścieżce?
To zależałoby od samej tej osoby i tego, jakie są jej wątpliwości, problemy czy pytania. Uważam, że religijność to kwestia bardzo indywidualna i dawanie jakichkolwiek rad wymaga indywidualnego podejścia do konkretnych osób. Nie jestem zwolennikiem gotowych poradników "jak stać się truasatryjczykiem" i stawiania siebie w roli autorytetu.

Paulina "Thordis" Szymborska-Karcz

Po raz kolejny została więc podkreślona kwestia indywidualizmu. Czytając przedstawione do tej pory wypowiedzi, nie trudno z reszta odgadnąć dlaczego jest tak istotna. Jesteśmy różnymi ludźmi, różnie postrzegamy teoretycznie te same wierzenia. Po raz kolejny pojawiło się też słowo etyka. Nawiąże do niej też mój kolejny rozmówca. Thorbierna pamiętam jako wesołego mężczyznę o dużym dystansie do siebie. Przed tym wywiadem nie miałam zbyt wielu okazji żeby z nim rozmawiać. Ma 43 lata ale tylko w dowodzie.

Ile masz lat?
Dobrze ,ze nie jestem kobietą 43 ale myślę, że 35.

2. Czym się obecnie zajmujesz?
Jestem pracownikiem biurowym, to metka zawodowa. O sobie myślę "Wolny człowiek" i tym jestem na prawdę.

3. Jakimi słowami, jaką nazwą określasz swój system wierzeń?
To w moim przypadku bardzo spersonalizowane "dwojewierie". Oddaje ofiarę czci Asom i Wanom, ale nadbudowę ideologiczną mojej religii stanowi buddyzm tantryczny. Czyli krótko mówiąc religią Asatru, światopoglądem-buddyzm.

4. Kiedy pierwszy raz o nim usłyszałaś/usłyszałeś?
Nie wiedziałem wtedy, że tak to się nazywa, ale w połowie lat 90-tych.

5. Co jest według ciebie w nim (systemie wierzeń) najważniejsze?
Gdybym wszystkie 9 cnót miał zebrać w jednej nazwałbym ją wiernością względnie lojalnością.

6. Jaką radę dałbyś/dałabyś osobie która stawia pierwsze kroki na tej ścieżce?
Uwierz w siebie, a wtedy Bogowie uwierzą Tobie.
Thorbiern

Czym jest te dziewięć cnót, o których mowa? Tu też nie istnieje jedna wykładnia. Pierwszy raz zostały one spisane przez Johna Yeowella i Johna Gibss-Bailey'a w latach siedemdziesiątych. Na Wikipedii znajdujemy je w dwóch wariantach:

Ryt Odyński

Odwaga
Prawda
Honor
Wierność
Samodyscyplina
Gościnność
Pracowitość
Samozaufanie
Wytrwałość

Asatru Folk Assembly
Siła jest lepsza od słabości.
Odwaga jest lepsza od tchórzostwa.
Radość jest lepsza od poczucia winy.
Honor jest lepszy od niesławy.
Wolność jest lepsza od niewoli.
Pokrewieństwo jest lepsze od wyobcowania.
Realizm jest lepszy od dogmatyzmu.
Męstwo jest lepsze od braku ducha.
Pochodzenie jest lepsze od uniwersalizmu.

Jeszcze inny wariant prezentuje nam strona www.asatru.pl/:
Odwaga
Prawdomówność
Honor
Wierność
Dyscyplina
Gościnność
Pracowitość
Samodzielność
Wytrwałość

Na www.asatru.com.pl znajdujemy kolejną wersję:
Odpowiedzialność
Pracowitość
Uczciwość
Gościnność
Sprawiedliwość
Odwaga
Niezłomność
Samodyscyplina

Czy świadczy to o niekonsekwencji? Moim zdaniem nie, raczej o różnorodności, tym że nie wybieramy gotowych rozwiązań. Politeiści germańscy w zdecydowanej większości pamiętają, że lista ta została stworzona przez ludzi w nie tak dalekiej przeszłości i nie stanowi żadnej prawdy objawionej. Po raz kolejny każdy musi sam decyduje o kierujących jego życiem wartościach.

Zaprezentowałam tu sześciu osób, sześć różnych sposobów widzenia – choć nie dobierałam ich umyślnie po to by pokazać różnorodność poglądów. Sześć rad, z których każda jest równie wartościowa. To ledwie skrawek środowiska rodzimowierców germańskich, jednak już na jego podstawie można docenić, jak barwna jest to społeczność.

A Ty, drogi czytelniku? Jaka była twoja historia?

wtorek, 18 listopada 2014

Urywki trollijskiej filozofii #2: integrity a religia


Jak już powiedziałam ostatnio, jestem osobą, która kwestie wiary i religii traktuje z niezwykłą powagą.

W moim wypadku sprowadza się to do kilku stwierdzeń:
  1. Nigdy nie przystępuj do rytuałów z powodów innych niż ten, dla którego istnieje rytuał.
  2. Nigdy nie kłam przed samym sobą w kwestii wiary i sumienia
  3. Jeżeli nie możesz świadczyć o swojej wierze mądrze i ze zrozumieniem zasad religii, którą wybrałeś, milcz.
  4. Szanuj wiedzę tych, którzy sprawują kult dłużej i ucz się od nich.
  5. Z pokorą oceniaj własną wiedzę na temat kultu i samych wierzeń.
  6. Jeżeli możesz poznać inne tradycje niż twoja własna, poznawaj je.
  7. Zachowuj wierność własnej ścieżce
  8. Nie wahaj się przyznać do tego, że z niej zboczyłeś, jeżeli tak się stało.
Wszystko zaczęło się w moim przypadku od twierdzenia nr 1. Uczciwość wobec samej siebie wymaga ode mnie, abym w przypadku, gdy ktoś chce, bym „dla świętego spokoju” przystąpiła do rytuału powiedziała „nie”. Nie mam nic przeciwko braniu udziału w rytuałach spajających wspólnotę, witających nowych członków czy żegnających starych. Ale nie będę przyrzekać wierności obcym Bogom, zwłaszcza jeżeli nie czuję się przez nich powołana. Także tym, którym przysięga się wierność absolutną i posłuszeństwo absolutne. Nie będę podejmować się żalu za grzechy, których nie popełniłam, nie będę wyrzekać się tu i teraz oraz bluźnić moim Bogom, bo ktoś o to prosi.

Rytuały, które pomagają ludziom rosnąć czy się oczyścić na pozór tylko są niezależne od religii. Zawsze przyglądam się temu, kto i jak oczyszcza nas z czego ─ czy nie budzi w człowieku wstydu, poczucia bycia gorszym i splamionym? Czy nie zabiera prawa do ponoszenia konsekwencji i osądu? Czy nie nakazuje wyrzeczenia się tych, którym przyrzekaliśmy lojalność, nawet tylko w skrytości ducha, gdy już stali się naszymi towarzyszami walki?

Więc nie podchodzę do rytuału, którego nie rozumiem. Nie otwieram się na nieznany wpływ, żeby się wpasować. Jestem istotą myślącą i czującą, powinnam więc pojmować, kogo zapraszam do swego serca.

Nigdy nie kłam przed samym sobą w kwestii wiary i sumienia

Jeżeli zasady i poglądy, które chcę przyswoić kolą mnie gdzieś głęboko, nie lękam się przyznać przed sobą, że religia, której tajniki zgłębiam może nie być w zgodzie z moją wiarą i sumieniem.

Siadam wtedy i szukam odpowiedzi na pytanie ─ czy rozumiem, dlaczego to coś kłopocze moją duszę? Odpowiedź może leżeć we mnie (bo nie zgadzam się na to, to i to, albo boję się, że stanę się taka czy owaka) albo w samym wyłożeniu danej kwestii (i nagle okazuje się, że po zrozumieniu, dlaczego dane zagadnienie interpretuje się tak a nie inaczej nie mam z tym problemu).

Jeżeli nie możesz świadczyć o swojej wierze mądrze i ze zrozumieniem zasad religii, którą wybrałeś, milcz.
Ta zasada płynie z szacunku dla innych wiernych. Wielu tak jak ja szuka odpowiedzi na wszelakie pytania. Chcę więc, by to, co usłyszą ode mnie wzbogacało ich, zamiast zaciemniać obraz. Jeżeli zadaję pytanie, to staram się je przemyśleć, bo ktoś podejmie wysiłek, żeby mi odpowiedzieć.

I w drugą stronę: nie wypowiem się, jeżeli jedynie coś mi się zdaje i nie poszukałam czegoś więcej. To jest dla kogoś ważne i może zmienić czyjeś życie.

Jest jeszcze kwestia kogoś postronnego, kto może słuchać. I oceniać na podstawie naszych słów. Niech będą one zgodne z prawdą, jaką nosimy w sobie i z frith naszej religii, aby ktoś nie zaznał krzywdy przez ignorancję i niedbalstwo.

Szanuj wiedzę tych, którzy sprawują kult dłużej i ucz się od nich

Wszyscy na pewnym etapie czujemy się „świętsi od papieża”. Mamy gorliwość neofity. Ale pamiętać trzeba, że tradycja rośnie z pokolenia na pokolenie, a nasi poprzednicy i przodkowie pragną pozostawić nam swoją spuściznę. Osoby o większym stażu może i nie sprawują kultu w sposób, w który ty czujesz, że jest słuszny, ale mają z kultem kontakt. Mogą nauczyć cię wiele o tym, dlaczego dana rzecz ma wyglądać tak a nie inaczej, co sami wiedzą o Bogach i co wiedzą o ludziach. To ogromna baza danych i inne, oswojone z nią spojrzenie na świat. Osobie, która z własnej woli chce się z tobą nimi dzielić należy się szacunek, chociażby z tego względu, że czyni ci honor bycia spadkobiercą swojej pracy.

Z pokorą oceniaj własną wiedzę na temat kultu i samych wierzeń

Zawsze pozostaje coś, co mógłbyś zgłębić bardziej. Rzeczy, których nie doświadczyłeś i sprawy, które zaniedbałeś, by zachować równowagę życia. Wiesz, że są mądrzejsi, wiesz, że są bardziej obeznani w poszczególnych dziedzinach.

Asatryjczyk jest dumny z tego, co potrafi i wie naprawdę, nie tylko w swoim mniemaniu.

Nie upokarza też tych, którzy wiedzą lub potrafią mniej.

Nie rzuca się do gardła tym, którzy zgłębili więcej, pamiętając, że składa się to na naszą zbiorową wiedzę i siłę, do której każdy z nas ma w ten czy inny sposób dostęp.

Jeżeli możesz poznać inne tradycje niż twoja własna, poznawaj je

Wiedza na temat otaczającego nas świata nigdy nie szkodzi. Pozwala to budować frith z ludźmi, z którymi nie łączy nas Asatru. Pozwala też dostrzegać pytania, na które samemu z siebie nie zwrócilibyśmy uwagi.

Zadawanie właściwych pytań pozwala znaleźć odpowiedź, zamiast pogłębiać zagubienie.

Zachowuj wierność własnej ścieżce
Inne religie są jak najbardziej fascynujące, ale zatracanie się w miriadzie ścieżek nie prowadzi donikąd. Wiedza powinna wzbogacać człowieka, nie zaś sprawiać, że nie potrafi się zdecydować.

Większość religii ma w swoim trzonie te same wartości, więc będąc powołanym przez jednych Bogów, nie powinno się celowo szukać łaski innych. Zarówno Jezus, Afrodyta, Venus jak i Freja są bogami miłości. Nauki Jezusa mogą pomóc zrozumieć, jak miłość może wyglądać, ale jak osoba głęboko ufająca Frejowi i Frei mówię w tym miejscu ─ asatryjczyk też widzi wielość form miłości i gotowość do poświęcenia, o którą apeluje Jezus.

Jeżeli raz zobaczyłeś swoją ścieżkę, podążaj nią, póki pozostaje twoją. Świadomość istnienia innych dróg nie zmienia faktu, że to ta, na której jesteś wiedzie do twojego celu, mimo że wiele ich zdąża w danym kierunku.

Nie wahaj się przyznać do tego, że z niej zboczyłeś, jeżeli tak się stało

Jesteśmy tylko ludźmi. To znaczy, że czasem życie prowadzi nas tam, gdzie nie chcemy lub nie umiemy zachować ścieżki. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, niż zachować się dorośle i przyznać do tego, że jest nie tak, jak być powinno. Kiedy przestaniemy marnować energię na wmawianie sobie, że nie jest tak źle, a w ogóle to nie nasza wina, będziemy mieć czas i siłę by doprowadzić się z powrotem na ścieżkę.


Wszystko to sprowadza się do nauk jakie płyną z cnoty, jaką jest prawość (choć może lepiej działa tu angielskie słowo integrity, które oznacza, że jesteśmy wewnętrznie spójni w sensie moralnym).

Dla mnie, i pewnie dla wielu osób, świadomy udział w religii jest bardzo ważny. Świadomy, bo religia jest naszym wspólnym dziedzictwem, jest też jedną z rzeczy, które najbardziej kształtują naszą duszę i tożsamość. Ma też odzwierciedlać to, jaki jest nasz duch, co mówimy o sobie światu i Bogom.


Czyż nie jest więc istotne, byśmy rozumieli, co im mówimy?

wtorek, 11 listopada 2014

Urywki trollijskiej filozofii #1: O religii



Jestem osobą, która przykłada do wiary i religii ogromną wagę. Mam też w sobie, nie wstydzę się przyznać, wyraźną granicę między tymi dwoma pojęciami.

Wiarą zwykłam nazywać to, co Bogowie postanowili zasiać w duszy poszczególnych ludzi, sposób w jaki dotykają i postrzegają przejawy boskości wokół siebie.

Pomimo mojego stosunkowo młodego wieku przekonałam się, że osoby, które łączy jedna religia wielokrotnie nie potrafią znaleźć wspólnej płaszczyzny wiary.

Nie widzę w tym nic nagannego, wręcz przeciwnie ─ różnorodność zawsze stanowiła największe piękno i potęgę życia.

Sprawa miewa się trochę inaczej, kiedy zajmiemy się religią.

Religia to coś, co ludzie dzielą. Stanowi więc w pierwszym rzędzie kod kulturowy oparty na wspólnej wiedzy i odniesieniach, obyczajach i oczekiwaniach.

Siła, jaką ma wpływ religii na komunikację (nie tylko werbalną, językową) jest nie do przecenienia. Pozwólcie, że pokażę to na przykładzie mojego własnego życia, gdy tłumaczę znajomym, dlaczego w pewnych terminach nie planuję integracji towarzyskiej. Przykład prosty i trywialny, ale z takich właśnie buduje się przepaść międzykulturowa. Oczywiście, po wyjaśnieniu, że nie, nie jadę bawić się w rycerzy, zaczynają się pytania co to właściwie jest takie np. Midsommer. Skrótowo mówię Kupała, bo to potrafią zrozumieć. Albo św. Jana.

Więc moi rozmówcy odnoszą się w tym momencie do kodu kulturowego katolicyzmu - nie wiedzą kiedy (czasem nawet co to) jest przesilenie, co to Midsommer (bo to nie ich święto), Kupałę kojarzą dzięki naszej kulturze, ale spodziewają się nagich baletów do okoła ogniska (byli w końcu na Starej Baśni) i ochlejstwa. Świętego Jana jakoś im się w głowie pałęta jak są z oddanej praktyce rodziny albo ze wsi.

Po prostu witki opadają. Przyzwyczaiłam się do rezerwy, z jaką większość społeczeństwa odnosi się do osób otwarcie przyznających się do uczestnictwa w kultach religinych i przeprowadzania rytuałów (włączam w tą grupę także chrześcijan). Sekularyzacja życia codziennego dotyka wszystkie postawy religijne.

Ma to swoje dobre strony ─ twoje sumienie, twoja sprawa.

Ma też złe. Sekularyzacja, scjentyzm (nie scjentologia), racjonalizm i empiryzm w połączeniu z materializmem i pragmatyzmem stanowią w pewien sposób stabilną płaszczyznę wymiany myśli, jednak nie motywują społeczeństwa jako całości do aspiracji do wyższych poziomów człowieczeństwa.

Spytacie dlaczego?

Odnieśmy się chociażby do sztampowej w tej chwili piramidy potrzeb Masłowa. Wiadomo, że nie można żyć, jeżeli nie mamy wody, jedzenia, schronienia, bezpieczeństwa. Nikt nie przeczy temu. Ale po zaspokojeniu tych potrzeb uświadamiamy sobie, że istnieją inne potrzeby, które chcemy zaspokoić. Zbudować związki z innymi ludźmi, nie tylko przeżyć ale i żyć w wygodny sposób, podejmować własne decyzje i tworzyć.

Materialistyczny punkt widzenia zawęża (przynajmniej w moim odczuciu) pole widzenia jednostki. Zamykając się jedynie w rzeczach praktycznych i namacalnych zapominamy o tym, że jesteśmy czymś więcej niż ciałem i chemią.

Różni ludzie różne rzeczy poza materialnością znajdują w swoich życiach. Stąd pragmatyzm i materializm (swoją drogą stanowiące w miarę uniwersalne narzędzie zachowania frith, miru) dają możliwość porozumienia gdy to, co ponad jest nie do pogodzenia.

Ale humanitaryzm, do którego próbują prowadzić wszystkie religie (poprawcie mnie, jeśli jest taka potrzeba, nie znam dosłownie wszystkich) to coś więcej. To miejsce na zadanie pytania, czy najbardziej pragmatyczny sposób pozostaje takim w świetle innych czynników? Jak wybrać priorytety, które sprawy nigdy nie mogą zostać zaniedbane? Dlaczego odczuwam ból? Jak znaleźć szczęście, które nie będzie puste? Czym jest miłość? Honor? Odwaga? Poświęcenie? Heroizm?

Pozwolę sobie zatem dumnie stwierdzić, że osoba, która potrafi odnieść się do duszy i ducha ludzkiego, emocji, idei i relacji społecznych nie jest dla mnie materialistą sensu stricte. To już jest osoba, która dopuszcza do siebie głos Bogów, jakby ich nie nazwać, i zaczyna zdawać sobie sprawę, że żyjąc sięgamy głębiej. Nie każdemu potrzebne jest głębokie otwarcie na to, co w świecie idei i ducha, jednak każdy z nas nosi w sobie pewien pierwiastek irracjonalny, stanowiący w nas iskrę boską i tworzący nieograniczony potencjał ludzkości.

Światopoglądy zachęcające do zamknięcia się w racjonalności i egoizmie gaszą powoli ten potencjał.

Więc tak ─ utrata przez praktyki religijne statusu rzeczy powszechnej jest stratą dla nas wszystkich. Nawet jeżeli w naszym pięknym kraju jako pierwsi dostają przedstawiciele środowisk katolickich.

Wracając do meritum ─ religia jako kod kulturowy odbija się na języku i sposobie myślenia. Szeroko rozprzestrzeniona mitologia Greków i Rzymian do dziś gości przy stołach niezliczonej rzeszy ludzi (pięta achillesowa, miecz Damoklesa, sowa Ateny, jabłko niezgody, Herkules, kaduceusz Hermesa, nimfy, pegazy, centaury, żeby wymienić te, które przypałętały się do mnie w tym miesiącu). Odniesień do Biblii nawet nie zauważamy, jako że mało kto zna tą księgę na tyle dobrze, i to także we wcześniejszych tłumaczeniach.

W naszym asatryjskim kręgu powiedzenie o sytuacji „wygląda jakby ktoś zaprosił Lokiego” jest odpowiednikiem amerykańskiego FUBAR, przyślijcie wsparcie, zaś nazwanie kogoś przebiegłym jak Jednooki trzeba osobie postronnej tłumaczyć, że opisywany „szczwany jest jak lis, Odyseusz i Sherlock Holmes razem wzięci”.

Wszystko to ciekawe i oczywiście pouczające, zwłaszcza dla osoby tak namiętnie kochającej świat języka. Na samym odnotowaniu faktu poprzestać jednak nie mogę ─ ma on wszakże implikacje społeczne.

Skoro religia dyktuje przez sam kod kulturowy sposób, w jaki opisujemy codzienność, to przez swoją retorykę dyktuje też kategorie, w których świat jest postrzegany. W jaki postrzegają go wyznawcy.

I żeby czytelnikowi nie umknęło (choć wiem, że większość czytelników mojego bloga zwykło przykładać uwagę i mieć zrozumienie dla tego typów tekstu, to jednak rzecz jest istotna) ─ każdy jeden człowiek rozwija się w otoczeniu idei i koncepcji swojego środowiska. Więc od środowiska, a także religii, jako głównego organu światopoglądowego, zależy, czy konfrontacja samego siebie ze światem będzie krzywdząca czy nie.

Żeby nie przesadzić jednak z oskarżaniem (bez pokazywania palcami) pewnych religii o krzywdzenie młodych ludzi, przyznam, że nie każdy potrzebuje równie szerokich swobód w szukaniu samego siebie.

Przykładem niech będzie (i nie, nie uwzięłam się na KK, po prostu z takimi materiałami mam kontakt) afera z tych wakacji w trakcie której znany portal dominującej w naszym kraju religii nawoływał do bojkotowania zajęć z jogi w Poznaniu.

Zajęć darmowych i mających na celu rozwijanie profilaktyki stresu i dobrych zwyczajów kultury ciała. Jak argumentował portal, główne zastrzeżenie stanowi wschodni pogląd, że ciało i dusza to jedno, gdy KK zastrzega, że ciało i dusza oddzielne są.

W takich momentach mój wewnętrzny publicysta, antropolog i człowiek myślący wzdychają głęboko. Każdy z nich czuje się źle i nieprofesjonalnie. Nakłanianie kogokolwiek, by publicznie wyrażał sprzeciw jest samo w sobie manipulacyjne. (Sprzeciw ma być twój, bo trzeba się sprzeciwić, a nie dlatego, że katolik/ziemniak/fan powyginanych łyżeczek/asatryjczyk/kibic rzutów nokią powinien tak zrobić).

Dalej idąc ─ jeżeli prowadzimy polemikę, to robimy po uprzednim przygotowaniu: poznaniu i zrozumieniu racji strony, którą chcemy atakować. Osobom postronnym, które nie mają obowiązku znać racji żadnej ze stron, dajemy możliwość poznania tych danych samodzielnie (podając źródła, na których się opieramy) i przedstawiając nasz tok myślenia.

Dopiero potem przechodzimy do podawania naszego poglądu i oceny. Bo człowiek myślący nie paple „bo mu się tak podoba/nie podoba”. Jeżeli jakiś osąd opieramy na naszym subiektywnym widzimisię, to zaznaczamy, że taki jest nasz gust i tyle. W gustach nie ma pojęcia racji, więc możemy sobie wcinać śledzia z oleju na toście z marmoladą różaną i nikomu nic do tego.

W dyskusji na temat życia każdy pogląd powinien być uzasadniony, a w przypadku religii ─ uzasadnienie to powinno być ogólnodostępne i zrozumiałe dla każdego wyznawcy.

Wracając jednak do głównego wątku: religii. Oprócz kodu kulturowego religia stanowi też instytucję. Chcemy czy nie, cywilizacja oznacza instytucje. To jakie im dajemy prawa, to wynik naszych decyzji i naszej gotowości do reagowania na niepokojące nas zachowania. Mogłabym napisać kilometrowy kawałek o tym, jak jak działa religia jako instytucja, ale to temat rzeka, każdy ma własne doświadczenia i mój wewnętrzny publicysta karze mi wchłonąć informacje o badaniach naukowych na ten temat. A szkoda na to dziś czasu. Jeśli, powiedzmy 27 osób wywierci mi o to dziurę w brzuchu, mogę zabrać się za temat.

Religia jest też płaszczyzną kontaktu społecznego. To powód, dla którego poznajemy nowych ludzi, otoczenie w którym komunikujemy nasze potrzeby, problemy i radości. Ludzie, co do których przyznajemy, że myślą tak jak ja.

Nawet jeżeli na głos krzyczymy, że jesteśmy członkiem religii X, ale nie członkiem społeczności religii X.

Tekst ten powstawał na dwie raty, bo ciągle uważałam, że jestem zbyt tępa i za mało obyta, żeby skwitować go opisem Asatru i rodzimowierstwa germańskiego w Polsce. Poniższy opis jest jak najbardziej subiektywny i niniejszym opatruję go tytułem:

ALFRUN TROLLSDÓTTIR WIZJA RODZIMOWIERSTWA GERMAŃSKIEGO W POLSCE

Rodzimowierstwo germańskie (dalej zwane RG) w Polsce stanowi świeży prąd. Ciągle zmaga się z antygermańską mentalnością i spuścizną II wojny światowej. Prawie bez wyjątku zrzesza ludzi, którzy myślą samodzielnie i chcą być samostanowiący i samowystarczalni. I często są.

Kod kulturowy, jaki budujemy, dalej zmaga się z problemem tworzącej się tożsamości wyznawcy RG, jednak powstaje w sposób stały i rok po roku coraz więcej osób odnajduję w nim płaszczyznę porozumienia.

W sensie ogólnym RG zachęca swoich członków do samodzielności, honoru, prawdy, lojalności, odpowiedzialności oraz myślenia. Do szanowania samego siebie i innych oraz czynnego bycia sobą.

W sensie kontaktów społecznych – jak trzeba się spodziewać w każdej grupie ludzi, każdy swoje za uszami ma, jednak potrafimy (my, rodzimowiercy germańscy) zobaczyć w sobie nawzajem towarzyszy broni. I naszym pierwszym odruchem jest wspomóc tych, którzy się chwieją, zamiast zrzucać ciężar naszej własnej walki na innych.

I to napełnia mnie wiarą i nadzieją.